Nygus Nygus
143
BLOG

Miłość w czasach zarazy, czyli jak zbudowana jest gitara.

Nygus Nygus Polityka Obserwuj notkę 2

Kiedy wokoło wszystko pada i schnie, kiedy zaraza obejmuję coraz większe połacie rzeczywistości, a nawet rzeczy, które wydawały się już od zarazy uwolnione zaczynają objawiać symptomy ponownej remisji choroby, jedynym wyjściem na wprowadzenie potencjalnych ofiar straszliwej cholery w emfatyczny stan jest zaproszenie ich na miłosny rejs wycieczkowym statkiem w górę tropikalnej rzeki.

Dopiero wtedy mimo świadomości upiornego przeznaczenia, w oparach  marihuany można kontemplować miłość we wszystkich jej odcieniach i barwach, bez zważania na nadchodzącą podłą przyszłość.

Jeśli do tego wszystkiego gdzieś z zakamarków statku dochodzi błogi dźwięk hawajskiej gitary można umierać w spokoju. Ta gitara jest nieodzowna nie tylko jako swoista muzykoterapia i jednocześnie miłosny afrodyzjak, ale też skutecznie zagłusza nieprzyjemne odgłosy obijających się z groteskowym stukotem o burty statku trupów płynących z prądem w dół rzeki, czy chrzęst łamanych gnatów wkręconych w śrubę i wydalanych wraz z czerwoną pianą za rufę.

Co takiego jest w gitarze że jej dźwięk potrafi tak wspaniale otumanić słuchaczy nawet w obliczu potwornej śmierci?

Tajemnica kryję się w jej budowie.

Nie na darmo najlepsi lutnicy pilnie strzegą tajemnic swego fachu przed gawiedzią. Taka wiedza jest cenna i nie może się stać własnością byle kogo. Każdy detal tego cudownego instrumentu ma swoje zadanie do spełnienia i każdy jest elementem całości, bez którego nie sposób zagrać choćby najpodlejszej kantyleny.

Głównym masztem i kręgosłupem instrumentu jest gryf. Wykonany z najtrwalszego, długo sezonowanego drewna, twardego jak stal. Sprawdzonego w każdych warunkach i obrobionego z doskonałą precyzją - nierzadko za granicą, w dalekich, tajemniczych krajach. Niezawodność gryfu nie może być poddana w najmniejszą wątpliwość. To serce i szkielet w jednym. To na nim rozpięte są struny – kolejny ważny element instrumentu.

Struną grają tylko wtedy gdy wprawią je w drgania palce wirtuoza. Czasem potrafią długo milczeć gdy jest taka potrzeba, a czasem zalewają uszy oczarowanych słuchaczy kaskadą dźwięków gdy wirtuoz szarpie je zgodnie z partyturą napisaną przez Genialnego Kompozytora. Każda ze strun jest inna, każda ma inną grubość, inny oplot i wydaję inny ton, ale są tak zestrojone ze sobą aby w razie potrzeby ich współbrzmienie było harmonijne i dawało cudownie brzmiące akordy.

Ale jeśli te akordy mają dotrzeć do słuchacza w możliwie mocnej postaci potrzebne jest pudło rezonansowe. Bardzo ważny element całości. Bardzo tajemniczy.

Z pozoru wygląda przyjaźnie, ma obłe, erotyczne kształty, jednak nie wiadomo jak jest zbudowane w środku, nie wiadomo co kryję się pod wierzchnią płytą z atrakcyjnej i cudownie obrobionej tafli wysokogatunkowego drewna. O tym że kryję niejedną tajemnicę upewnia nas centralny otwór idealnie okrągły, i choć niemały to jednak perfekcyjnie skrywający w półmroku sekret niebiańskiego brzmienia. To właśnie we wnętrzu pudła rezonansowego kryję się najwięcej tajemnic mistrzów lutnictwa z dawnych czasów. Wydawałoby się że czasy, w których konstruowano ten finezyjny instrument już dawno odeszły w przeszłość, że zakrył je mrok zapomnienia, lecz dzięki dawnym lutnikom wciąż możemy się znieczulać muzyką napisaną przez Genialnego Kompozytora i brzmi ona tak samo pewnie jak wtedy gdy tajemnicza ręka stawiała na pięciolinii niezrozumiałe dla laików nuty.

Takie brzmienia są bezcenne. Przydają się zwłaszcza w trudnych chwilach, kiedy trzeba umilić ostatni rejs grupce otumanionych pasażerów skazanych na cholerny koniec.

Nygus
O mnie Nygus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka